W dniu 24 maja 2022 roku, w godzinach porannych, odbyła się bardzo miła impreza biegowa wokół Jeziora Zajezierskiego, ze startem i metą na bulwarze przy plaży miejskiej.
Okazją do organizacji imprezy były 60 urodziny naszego kolegi Andrzeja Ludwika, jednego z pierwszych Sztumskich Maratończyków. Po raz pierwszy pokonał ten królewski dystans już w 1980 roku i tak mu zostało z tym bieganiem do dzisiaj.
Na tę imprezę zaprosił grono przyjaciół i kolegów z tras biegowych, aby w miłej atmosferze przebiec kolejny maraton. Forma biegu była dowolna, od 1 okrążenia liczącego 4 710m do 9 okrążeń dających w sumie 42 390m. Koledzy biegali, jeździli rowerami i maszerowali.
Andrzej zaczął dość mocno z jedynym biegowym "rodzynkiem" Anetą, z którą pokonał 2 pierwsze okrążenia. Później, w połowie dystansu, trochę musiał walczyć ze zmęczeniem na trasie. Solenizant zaprosił do wspólnego sprzędzenia czasu również swoje przyjaciółki z żoną Anitą, które maszerowały z kijkami za Andrzejem. Pogoda nas nie rozpieszczała - grzało słońce, wiał silny wiatr. To chyba załatwił Andrzej jako "stary" żeglarz, który spędził na tym jeziorze wiele godzin pod żaglami. Po prawie 5 godzinach dotarliśmy na metę śpiewając Andrzejowi "100 lat". Tutaj czekała na Andrzeja koleżanka Małgorzata Kniaź przyozdabiając jego głowę wieńcem laurowym, co troszkę przypomniało klimat pierwszego maratonu w Atenach. Andrzej z Anitą bardzo profesjonalnie przygotowali swoją imprezę. Były indywidualnie wręczane, wraz z życzeniami i łezką w oku, medale. Super poczęstunek kaloryczny i słodki oraz napoje do nawadniania po tak dużym wysiłku.
Dziękujemy bardzo Andrzejowi i Anitce za tak miłą imprezę sportową, w której uczestniczyli: Andrzej, Anita i Bartosz Ludwik oraz rodzice Pani Janka i Pan Wojciech, Aneta Sadowska, Krystyna i Mirosław Anaczkowscy, Elwira i Lech Piotrowscy, Ewa i Mirosław Jurewiczowie, Danuta i Sławomir Rozenbergowie, Maria i Ryszard Mazerscy, Krzysztof Kołaszewski, Krzysztof Lisogórski, Grzegorz Pepliński, Piotr Dmitrzak, Leon Treć, Andrzej Krawiec, Grzegorz Ziarko, Andrzej Belzyt, Westalka Gosia Kniaź (ta od wieńca), no i niestrudzony kronikarz naszego wysiłku, kolega z lat Pomet-owskich, Ryszard "Yogi" Krzyżykowski. Dziękujemy koledze za wspaniałe zdjęcia od startu do mety (wysiłek prawie jakby przebiegł maraton).
Dziękujemy, a poniżej karta charakterystyki wysiłków kolegów:
Piękny słoneczny weekend w Bieszczadach i my, dwaj zatwardziali biegacze M50 na trasie 80 km biegu.
Całe szczęście, że był to wyjazd przyjacielsko-rodzinny i w przepiękne Bieszczady.
Przygotowania do biegu rozpoczęły się wraz z początkiem roku, ale jak przystało na maratończyków - przygotowaniem były starty w maratonach, co trzy tygodnie.
Start jak widać nastąpił po ciemku z lampkami i w takim tłoku (około 1500 osób). Tłum biegnie my biegniemy, tłum idzie my idziemy i tak 7-8 km.
Później jest już trochę luźniej.
Nie ma co za dużo pisać, to trzeba przebiec. Przygoda naprawdę piękna. Przy naszym wytrenowaniu i ostrożnym podejściu do biegania po górach daliśmy radę do samego końca. Trochę widać zmęczenie na ostatnich kilometrach, ale było dobrze.
Mając dobrego współtowarzysza można zrobić wszystko.